niedziela, 2 stycznia 2011

23. Anna Andrew - Kroniki Niebios


Pewien czas temu zostałam poproszona przez autorkę Kronik Niebios o 'zrecenzowanie' jej książki. Z chęcią się zgodziłam i mimo, że przeczytałam ją w trzy dni, recenzja musiała poczekać- różnie bywa, ale teraz czas przejść do Kronik, dlatego że jest o czym pisać.
"Kroniki Niebios" to inspirowana japońskimi komiksami powieść, która opowiada... o wszystkim, o wierze, o walce, o brzemieniu spraw, na które nie mamy wpływu i, oczywiście, o miłości, jak to mówią, żadna dobra książka nie może obejść się bez małego chociaż wątku miłosnego, lecz tym, co najbardziej cieszyło mnie podczas lektury, to obecność aniołów - według mnie anioły są istotami, które za niedługo ukrócą wampirzą manię i będą nie tyle co lepszymi, ale i ciekawszymi następcami.
Głównego bohatera - Juliena Andersa opiszę na razie pokrótce. Jest to chłopak z czupryną złotych włosów, który otoczony bogactwem stara się uporać z różnymi problemami - samotnością, nudą, wieczną nieobecnością  rodziców, a przede wszystkim tęsknotą za starszym bratem. Monotonia jego życia kończy się w momencie przekroczenia bram elitarnej szkoły St.Maria, placówki dość enigmatycznej i wzbudzającej emocje, gdzie mają prawo uczęszczać tylko "Wybrani". Zwykli ludzie, spotykając jednego z uczniów tego hermetycznego grona otwierają oczy ze zdziwienia i z wycelowanym w niego palcem szeptają "Anioł". Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jedno pytanie - co Julien może mieć wspólnego z Aniołami? Może na odpowiednią drogę naprowadzi go ich zupełne przeciwieństwo?

Kroniki Niebios to mieszanka moich dwóch ukochanych serii – Darów Anioła i Harrego Pottera, gdzie da się wyczuć dozę świeżości, te wszelkie detale związane z dziejami serafinów, różne nowe nazwy, jak i te większości znane, które dzięki Annie Andrew nabierają nowego znaczenia, są dla mnie bardzo smakowitym elementem, kolejnym plusem tej książki jest także tempo, z jakim się ją czyta, te 354 strony mijają jak z bicza strzelił, a przecież język jest na bardzo dobrym poziomie. Są także postacie mające ubarwiać powieść, dodawać oryginalności, a jednak odnoszę wrażenie, że autorka przedobrzyła z tą 'innością', zamiast dodawać atrakcyjności, to wręcz jej ujmują. 
Zacznijmy od Juliena, bohatera dla mnie nie tyle co dziwnego, ale bardzo drażniącego, momentami jego zachowanie potrafiło przybić człowieka do ściany. Prawdopodobnie autorka miała zamiar przedstawić go nam jako zdezorientowanego, zwykłego szesnastolatka, na którego nagle spada świadomość o istnieniu odrębnego świata, w zamian za to dostajemy swego rodzaju karykaturę – rozbeczany chłopak, który na myśl o tym, że przyjaciółka ułożyła go poranionego w jej własnym łóżku dostaje rumieńców, który po każdej, ważniejszej rozmowie w książce (rzecz jasna, już po otarciu łez), powtarza - „Chciałbym znaleźć się w swoim pokoju i wszystko powoli przemyśleć”, czasami czułam się, jakbym czytała pamiętnik Emo-chłopca. Przerażał mnie nie tylko fakt, że w swoim wieku kompletnie nie potrafił rozmawiać o miłości, ale również to, że w sytuacji kryzysowej, kiedy trzeba się bronić, był bezradny, najpierw oczywiście musiał się rozpłakać, a czy większość nie przepada raczej za wizją kogoś choć trochę odważniejszego, charakternego? Oczywiście nie mówię tutaj o bezmyślnej odwadze czy braku instynktu samozachowawczego.
Chociaż trzeba przyznać, że przy Anael, równie ważnej postaci, Julien to dosłownie nic nieznaczący obiekt. Gdybym zrobiła listę najbardziej irytujących postaci książkowych, zajęłaby miejsce numer jeden. Jak Anielica z takim bagażem doświadczeń, może zachowywać się na poziomie rozbestwionego przedszkolaka? Trudno było mi zaakceptować epizod, który opowiadał o tym, że postępowanie Anael to tylko i wyłącznie coś na kształt obronnej tarczy, kłującego pancerza, kiedy dla mnie była niczym innym jak tylko przykładem wstecznej ewolucji. Jej wypowiedzi były czymś pośrednim między ciągłym krzykiem, a żałosnymi próbami mądrej wypowiedzi. Podczas mojego pierwszego z nią spotkania zmarszczyłam brwi, potem przeszłam w stan tolerancji zatytułowanej „Może ona się zmieni”, następnie Anael zajmowała się szarpaniem moich nerwów, a na koniec zaczęłam zgrabnie omijać jej niekończące się krzyki, pretensje, użalanie się i przeróżne żądania (dobrze, że są jeszcze inne postacie) Chętnie obsadziłabym ją w roli tajemniczej dziewczyny, z oczami pełnymi zdarzeń, których normalny człowiek nie byłby w stanie przeżyć, czy doznać. Lecz z drugiej strony takie postacie mogą być miłą odskocznią od skrajności, która ostatnio zapanowała w księgarniach - skaczące na łeb na szyję w ogień dziewczyny i pozbawieni zdrowego rozsądku wojownicy.
Mimo wszystko „Kroniki Niebios” jak na debiut wypadają całkiem dobrze, przy odpowiedniej reklamie może to się stać jedna z popularniejszych książek 2011 roku i fani anielskich istot koniecznie powinni się z nią zapoznać – sądzę, że dyskusje o niej będą zażarte, a opinie bardzo zróżnicowane, książka jest NA RAZIE mało znana, ale przeczytałam już inne opinie i często zdarzają się inne od mojej. Nazrzędziłam się, jednak bardzo podobał mi się zarys historii naszych skrzydlatych i liczę na kolejne części.

9 komentarzy:

  1. też dostałam propozycje, niestety nie mam takiego dostępu do komputera, jakby chciała:) Ale książka jaknajbardziej interesujaca:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sara- no właśnie, dużo osób, które mniej więcej kojarzę z blogów dostało propozycję, mam nadzieję, że szybko wstawią swoje recenzje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie dostałam propozycji ;/... No nic, recenzja b. ciekawa ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, ale przeczytam i skomentuję Twoją opinię dopiero jak wstawię własną :) Jeszcze pół książki, w ten weekend z pewnością przeczytam, mając wolne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja akurat nie otrzymałam propozycji zrecenzowania tej książki, ale bardzo chętnie bym ją przeczytała. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem książką zachwycona ;) Zapraszam do mnie na jej recenzję ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Surowo oceniłaś główne postacie xD Właśnie książkę skończyłam i zrecenzowałam, ale bardziej polubiłam bohaterów niż ty :)

    OdpowiedzUsuń
  8. bądźmy szczerzy- jedyne, co przyciąga większość osób do książki to nie treść tylko prace Nanase, które niestety są przeciętne, mogę to ocenić znając jej galerię, która prezentuje się dużo lepiej niż w Kronikach. anioły- ok, bohaterowie- jedyną ciekawą postacią jest brat Juliena, treść- według mnie po prostu takie lanie wody, nic szczególnego.

    OdpowiedzUsuń

Pamiętajcie, że zawsze możecie napisać coś więcej, niż "przeczytam","nie przeczytam", czy "nie jestem zainteresowana/y" - zachęcam do dyskusji! Za wszelkie rady dotyczące bloga/recenzji będę wdzięczna.
Dziękuję za komentarze! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...