czwartek, 30 czerwca 2011

Z ciemnością jej do twarzy/Darkness Becomes Her - Kelly Keaton

Ta książka to prawdziwy hit, trudno znaleźć ocenę niższą niż 5, a już w ogóle rzadkością jest zła recenzja o niej, raz po raz pojawiała się ta okładka na blogach, a co ważniejsze - wszyscy zachwalali, więc czemu akurat ja muszę mieć jakiś problem? Wierzcie mi, nie jest to żadna przekorność z mojej strony, czy szukanie wad na siłe, dlatego że dokładnie wiem, czemu postanowiłam ocenić ją jako średnią a nie bardzo dobrą.
Zostajemy przeniesieni kilka lat w przeszłość, gdzie Nowy Orlean, zniszczony przez potężne huragany, zwie się teraz Nowym 2. Otoczone woalem tajemnicy i podejrzeń miasto zostało wykupione przez 9 najbogatszych rodów, czyli Novem, wzbudzając jeszcze większe sensacje.
Główna bohaterka, Ari Selkirk, wyróżnia się swoimi srebrnymi włosami, których nie można obciąć ani przefarbować i niewiarygodnie zielonymi oczami. Najczęściej określa siebie w myślach jako (cytuję) 'popieprzoną' lub 'idiotkę', co po jakimś czasie aż raziło w oczy. No ale wróćmy na chwilę do przeszłości Ari, dlatego że jest o czym pisać. Dziewczyna została porzucona jako małe dziecko przez swoją matkę, która w wieku 21 lat popełniła samobójstwo. Żadnej rodziny, zaledwie kilka szczegółów, które Ari nie pomagają w rozwiązaniu zagadki, ale mimo wszystko ma zamiar dotrzeć do prawdy, dowiedzieć się, dlaczego matka popadła w szaleństwo i kto jest jej biologicznym ojcem - nawet nie wiecie, ile problemów się wywiąże z jej śledztwa, tym bardziej że Aristanae (pełne imie bohaterki) musi wyruszyć do Nowego 2, by dowiedzieć się czegokolwiek więcej. Tak więc Ari, 'popieprzona', dziwna siedemnastolatka trafia do centrum miasta, gdzie spotka podobnych sobie, a może nawet  dziwniejszych osobników.
W tej książce znajdziecie wszystko - dodatki romansu, fantasy, akcji, trochę horroru, literatury katastroficznej i przygodowej, mitologię nawet troszeczkę science fiction. Tak więc mamy boginię prosto z mitów, potomkinię meduzy, a jakby tego było mało, autorka dodała magików, wampiry, nawet voodoo się pojawiło w jednej chwili, a ja od razu spytam się - SAME NAWIĄZANIE DO MITÓW NIE WYSTARCZY?? Autorka na siłę stara się wyróżnić i udziwnić Nowy 2, główną bohaterkę oraz resztę postaci, które ją otaczają, z czego wyszło jedno wielkie, ładnie mówiąc, nic. Kelly Keaton osadziła akcję w przyszłości, więc sama obecność mitologicznych bohaterów i nazw w zrujnowanym Nowym Orleanie wystarczyłaby według mnie całkowicie.
Autorka czerpie z przeróżnych źrodeł, czekałam tylko na to, aż wyłoni się jakieś królestwo wróżek albo wilkołaki, co gorsza, my nie wiemy, na co będzie ją stać w kolejnych częściach. Do tego przepychu postaci z różnych gatunków literackich dochodzi jeszcze zawrotny pęd akcji, co było tragicznym zabiegiem -  zdałam sobie sprawę, jak ogromny, bezsensowny chaos panuje w tej opowieści. Ciągle coś się dzieje, problemy i złe wieści nachodzą Ari nieustannie, więc naprawdę trudno wtedy się skupić na relacjach bohaterów, na ich portretach psychologicznych, nie mówiąc już o jakiejś większej głębi przygód w książce, czego oczywiście autorka nie zrobiła.
No właśnie! Nie powiedziałam nic o bohaterach prócz tego, że mają oni naprawdę różne umiejętności i pochodzenie, ale właściwie... nie mogę o nich powiedzieć nic więcej. Nie przywiązałam się do nikogo i pozostałam neutralna do bólu. Wiem, że Ari nadużywa słowa 'idiotka' i 'popieprzona', Sebastian, rzecz jasna, kryje swoje uczucia pod maską obojętności i jak każdy mieszkaniec Nowego 2 ma niejasną przeszłość, Violet została ofiarą autorki, która postanowiła wszystko udziwnić, a o reszcie bohaterów trudno powiedzieć mi coś sensownego, szczerze mówiąc nawet nie pamiętam już ich imion.
Ksiązka ma swoje plusy, właściwie to jest jeden plus - nawiązanie do mitów, to podobało mi się najbardziej i byłoby jeszcze bardziej ciekawe, gdyby autorka skupiła się przede wszystkim na tym.
Nie odradzam, ale też nie polecam, w końcu pojawiło się wiele pozytywnych recenzji, ale dla mnie po prostu taka mieszanka, jaką zaserwowała Kelly Keaton jest nie do przełknięcia. Początek zwiastował to, że spędzę z książką parę miłych dni, a im dalej, tym było gorzej.


Ocena: 2,5/6 poniżej oczekiwań

"Darkness Becomess Her" - Kelly Keaton; Wydawnictwo Znak emotikon 2011, 364 strony; literatura amerykańska, przekład - Anna Gralak, pierwszy tom serii Bogowie i potwory

czwartek, 23 czerwca 2011

Yossa i parę nieszkodliwych faktów o niej

Zostałam zaproszona przez Lenalee do zabawy, za co bardzo dziękuję :) Zabawa zaczęła się dość dawno temu i jestem chyba jedną z ostatnich osób, które piszą o sobie, więc jeżeli ktoś chce dowiedzieć się czegokolwiek więcej, to właśnie ma możliwość :P Ale pamiętajcie, że w paru punktach nie opiszę całej siebie, nie wiem co was zainteresuje, ale lubię pisać o sobie :)

 
1. Na rozgrzewkę zacznę od podstawowych i mało interesujących faktów. Nazywam się Natalia i chodzę do liceum o profilu humanistycznym. Mam 170 cm wzrostu, a moje zdjęcie jest w zakładkach, ale dziwnie rozmazane, bardziej podobna do siebie jestem na zdjęciu profilowym na Facebooku, którego też dodałam w zakładkach. Najlepiej w szkole radzę sobie z językami obcymi, a z resztą przedmiotów... różnie, raz lepiej, raz gorzej, ale od zawsze źle szło mi z przedmiotami ścisłymi, zwłaszcza matematyką, myślałam, że idąc do liceum do klasy humanistycznej moje katusze chociaż trochę złagodnieją, ale przecież jest obowiązkowa matura z matematyki, przez co muszę się męczyć podwójnie. A wierzcie mi, w moim przypadku uczenie się matematyki to istna mordęga, zanim zabiorę się za jakieś zadanie domowe z matmy umrę ze 100 razy, a potem kolejne 100 próbując odrobić to.


2. Jestem potwornie leniwa, najchętniej zajmowałabym się tylko przyjemnościami i nic-nie-robieniem. A co może wydać się dziwne, mimo że lubię czytać książki, przeczytałam dość mało lektur szkolnych. Narzucone książki jakoś mi nie podchodzą + plus moje lenistwo = wiadomo.
Florence Welch
3. Najbardziej boję się samotności. Nienawidzę samotności, chyba że akurat jej potrzebuję. Jestem rozgadaną osobą (przeżywam katusze, gdy nie mogę wyrazić swojego zdania) i uwielbiam się śmiać, z byle czego, w dodatku jestem dość żywa, moje emocje ukazuję gestami, mimką twarzy i ogólnie całą sobą tak, żeby wszyscy wokół wyczuli mój smutek, radość czy gniew. Ale ostrzegam - łatwiej mnie rozgniewać niż zasmucić, ogólnie jestem dość nerwowa, ale staram unikać się pełnej rozpaczy, typu płakania w poduszkę, po prostu zagłuszam wtedy smutek muzyką, idę przytulić się do bliskiej osoby, poprzeklinać (tego czasem nadużywam, ale to mi pomaga) a w skrajnych przypadkach rzucić czymś nieszkodliwym, pokrzyczeć i tak dalej :P Ale chyba najbardziej pomaga właśnie świadomość, że ktoś mnie wspiera, że komuś na mnie zależy i chce mnie pocieszyć, to jest dla mnie niezastąpiony balsam.

4. Wychodząc gdzieś, staram się brać jak najmniej, potem tylko martwię się i cały czas sprawdzam, czy przypadkiem czegoś nie zgubiłam. Nawet jeżeli mam ze sobą torbę, to i tak co jakiś czas zaglądam do niej w strachu. Dlatego, jeżeli ktoś karze mi potrzymać jego portfel, klucze, to raczej odmawiam. Nie muszę dodawać, że często gubię swoje rzeczy :P? Klucze do domu zgubułam milion razy, a co ciekawsze, za każdym razem je odzyskiwałam, raz nawet przyniósł mi je sąsiad, więc jeżeli pewnego dnia naprawdę zginą, to będę to przeżywać, przywiązałam się do nich. Najbardziej bałam się wtedy, gdy zgubiłam portfel, ale całe szczęście też się znalazł! A jak zgubułam kiedyś zegarek to nawet nie zauważyłam, zorientowałam się dopiero wtedy, gdy kolega mi go przyniósł. Ostatnio zgubiłam coś... przedwczoraj, klucze mojej mamy od samochodu, całe szczęście, że znalazły się w Empiku :d


5. Najlepsze miejsca dla mnie na świecie - Tatry, Pizza Hut, McDonald i kino. W góry jeżdzę od 1 roku życia, byłam malutka w czasie tej wielkiej powodzi w 97, w tym roku też jadę i szykuję się na podboje, może nawet Orlej Perci? : D Pizza Hut to dla mnie najlepsza pizza, uwielbiam także ich chelbek czosnkowy. W McDonaldzie zamawiam od zawsze obowiązkowo Nuggetsy, frytki i sos słodko kwaśny. A w kinie, gdy nie mogę kupić popcornu, czuję się nieswojo.W dodatku uwielbiam w ogóle jeść, na razie nie widać tego aż tak po mojej figurze, ale powiedziałam sobie, że nigdy nie przekroczę 60 kg! :D



6.Jestem bardziej czuła na krzywdę zwierząt, niż ludzi i nie wszyscy akceptują takie stwierdzenie. Uwielbiam zwierzęta, od zawsze mam przynajmniej jedno zwierzątko w domu, mój rekord - chomik, królik i pies, wiem, że niektórzy mają więcej, ale ja nie mogę mieć więcej, bo strasznie rozpieszczam zwierzaki. Aktualnie mam Yorka, o imieniu Aygo, który jest rozpieszczany do granic, ludzie bardzo często dziwią się, że pies może być do tego stopnia rozpieszczony i że ma lepiej niż większość ludzi na świecie, ale nie przeszkadza mi to wcale. Gdy widzę w telewizji jakąś relacje ze schronisk, to od razu przełączam, jak oglądam takie rzeczy, to łzy lecą same

 
7. Jestem agnostyczką, co nie jest znów takie dalekie od ateizmu, do kościoła chodzę raz w roku z koszyczkiem, bo to dla mnie całkiem niezła frajda, komunię mam, bierzmowanie przyjęłam na wszelki wypadek, gdybym miała zostać chrzestnym i tyle, nie modlę się, nie chodzę do kościoła, w moim domu nie ma nacisku na wiarę.

8. Trudno to mówić, ale czasem krzywdzę bliskich ludzi, obcych też, bo czasem mam po prostu taką potrzebę, albo gdy chcą mi pomóc, spytać się o coś, to z nerwami potrafię to odrzucić, ale sama nie potrafię określić, czy jestem wredna, jak kogoś nie lubię to na pewno nie udaję, że jest inaczej, udawanie mnie męczy i drażni chyba najbardziej na świecie. Dodam, że naprawdę trzeba się postarać, żebym kogoś nie lubiła i mimo, że jest całkiem sporo takich osób, nie umiem ich nienawidzić całą sobą, nawet się nie staram. Gdy ktoś mnie naprawdę wkurzy, okłamie, czy cokolwiek w tym guście to nie potrafię utrzymać języka za zębami i nie przebieram w środkach. Gdy raz poważnie zawiedzie się moje zaufanie, to wtedy staję się przesadzie podejrzliwa, czego nie wytrzymuję zbyt długo, więc potem z reguły po prostu ignoruję tą osobę i kontakt się zrywa.

9. Nie oglądam telewizji, nie interesują mnie żadne wiadomości, plotki, jak schudnąć w 10 dni, jak zdrowo odżywiać się tego lata czy jak ubierać się, by czuć się wygodnie. Oglądanie telewizji ogranicza się w moim przypadku do Kawy czy Herbaty przed szkołą, czy jakiegoś filmu przed snem. Seriale oglądam tylko na komputerze a są to - Misfits, Skins US (nie, nie UK :P), Glee, Vampire Diaries, a ostatnio wciągnęły mnie Pretty Little Liars.

10. Muzyka jest ze mną wszędzie i zawsze, dodaje mi sił. Ulubione zespoły/wykonawcy to zdecydowanie - The Cranberries, The Naked and Famous, Placebo, The Drums, ATB, Phantogram, Florence + The Machine i wiele innych. Słucham wszystkiego prócz popu, czy naprawdę ostrego metalu. Prócz tego uwielbiam fotografię,  bawić się cieniami i wyszukiwać detali, które mało kto widzi. Kolejna rzecz to nurkowanie, chociaż dawno nie miałam okazji tego robić. Widząc podwodny świat czuję się, jakbym widziała zupełnie inny świat, pełen barw i refelksów

11. Jestem podatna na stres i nie umiem pokonywać większych przeszkód sama, przeważnie muszę się wtedy poradzić kogoś, dokładnie wszystko przeanalizować, ale czy jestem człowiekiem słabym? Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, czasem potrafię samą siebie zaskoczyć. Gdy się stresuję to zawsze się wtedy obżeram, albo chodzę w kółko, byle nie stać w miejscu. Podobnie jest gdy mam trochę melancholiny nastrój, wtedy pomaga mi też śpiewanie, czy tańczenie, mimo że nigdy nie chodziłam na lekcje śpiewania, a na taniec przez niecały miesiąc.

12. Nie lubię się malować, jak gdzieś wychodzę to używam zawsze tylko eyelinera, czasem czarnej kredki, bardzo rzadko tuszu do rzęs, nie mówiąc już o jakiś podkładach, nie potrzebuję tego, bo nie dodaje mi to specjalnie odwagi czy pewności siebie, jak to piszą w gazetach, a zawsze się tylko rozmarze. Mam krótkie włosy, niektórzy biorą to za odwagę, czasem nawet myśleli, że jestem lesbijką przez to, a mnie jest tak po prostu wygodniej (lenistwo) poza tym wolę siebie bardziej w krótkich włosach, czuję się po prostu ładniejsza. W długich włosach nie podobałam się sobie zbytnio i nie miałam cierpliwości do prostowania, używania pianek czy innych cudów, a przyszedł deszcz czy wilgoć i całą moją pracę szlag trafiał. Fryzjerka mówi, że ja mam włosy stworzone do takiej fryzury, jaką mam teraz, więc nie sądzę, że wrócę kiedykolwiek do długich.


13. Nie lubię horrorów, mogę je obejrzeć tylko z kimś, nigdy sama.

14. Zbieram bilety z kina. Zawsze w kinach są też takie ulotki, mini plakaty z filmów, je też zbieram :) Kiedyś zbierałam pocztówki, ale już mi przeszło. Mam także zeszyt z ulubionymi cytatami, fragmentami, uwielbiam w nim pisać, rysować i ozdabiać go.

To tyle, najważniejszych rzeczy nie mogę wam powiedzieć, każdy ma swoją 'tajemniczą' stronę :D I tak już za dużo się rozpisałam, nie wiem czy jutro się nie rozmyślę i nie usunę parę rzeczy, gratuluję temu, kto dojdzie do końca! :) Do zabawy chciałabym wytypować dwie osoby - Deline, oraz Sarę, mam nadzieję, że postanowią jednak napisać coś o sobie :D

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker/The Strangely Beautiful Tale of Miss Percy Parker - Leanna Renee Hieber

Jak często chcieliśmy każde nasze nieszczęście usprawiedliwić słowami "tak musiało być" czy "widocznie tak miało się stać" ? Po prostu zgonić wszystko na przeznaczenie? Tak jest łatwiej, niż przyznać się do błędu. "Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker" jest właśnie taką opowieścią - o przeznaczeniu, magii, zrządzeniu losu i byłam bardzo ciekawa, jak autorka poradzi sobie z tak fascynującą mieszanką.
Percy Parker jest niebieskooką albinoską, która włada wieloma językami, w tym także językiem duchów.  Od zawsze czuła się inna i rozpoczynając naukę w Akademii Ateńskiej nie liczy na zmiany. Możliwe jednak, że w murach akademii czeka na nią nowe życie, ponieważ jej profesor - Alexi Rychman, może pomóc jej w znalezieniu odpowiedzi, wytłumaczyć dlaczego dręczą ją tak realne, mroczne wizje. Jednak nie wszystko będzie proste, Alexi ma wiele zobowiązań, a także pewną misję, od której może zależeć przyszłość.
Ostatnio zdarza mi się czytać naprawdę dobre książki, powoli aż wstyd obsypywać każdą komplementami, ale opowieść o Percy zdecydowanie na to zasługuje. Każda strona przesycona jest subtelną, romantyczną magią, która wręcz odbija swe piętno na czytelniku i mimo, że jesteśmy w stanie przewidzieć dalszy rozwój wydarzeń i tak łapczywie połykamy kolejne słowa. Duchy pośród murów akademii, namiętności i gorące marzenia w miejscu surowo przestrzegającym moralności, do tego piękna kontynuacja pewnego (będę tajemnicza) mitu i wiele wiele innych, idealnie ze sobą połączonych elementów. To była niesamowita przygoda mogąc kolekcjonować wskazówki i powoli wszystko układać sobie w głowie.
Wielkim, chyba największym plusem powieści jest język - jest wręcz idealny, nie uświadczy się tutaj nieścisłości czy współczesnych dodatków. Czytelnik może odczuć, że autorka wie o czym pisze i bardzo wczuła się w klimat epoki.
Atrakcyjności książce dodaje fakt, że główni bohaterowie to osoby przede wszystkim dojrzałe, z przeszłością i własnymi, skrytymi pragnieniami - jest to wyjątkowo dobrze zarysowane w tej powieści. Mimo że nie przywiązałam sie do nich, co jest chyba jedyną przywarą, na pewno nie były to postacie nudne czy bez własnego zdania i każdy z nich wyróźnia się jakąś oryginalną cechą. Moją szczególną uwagę przyciągnął właśnie Alexi Rychman, brawa dla autorki za kunszt w kreowaniu go, bo zdecydowanie jest to najlepsza i najbardziej barwna postać pośród reszty.
Sądzę, że fani wiktoriańskiej Anglii będą zadowoleni, a nawet więcej, będą zachwyceni. Ja sama nie jestem specjalną fanką tych czasów, wydawało mi się, że w większości przypadków są one wykorzystywane jako mało rozbudowane tło dla beznadziejnych romansów. Teraz muszę przyznać, że  "Piękna i dziwna opowieść o Percy Parker" jest zdecydowanie jedną z lepszych przedstawicieli swojego gatunku.

Ocena: 5/6 bardzo dobra

"The Strangely Beautiful Tale of Miss Percy Parker" - Leanna Renee Hieber; Wydawnictwo Amber 2011, 360 stron; literatura amerykańska, przekład - Agnieszka Zajda

sobota, 4 czerwca 2011

Miasto upadłych aniołów/City of Fallen Angels - Cassandra Clare

oryginalna - wiadomo czemu
Długo Cassandra Clare kazała czekać swoim czytelnikom na czwartą część Darów Anioła. Dla mnie, jako fanki, było to wyjątkowo trudne, przez tak długi czas jedyne, co miałam, to jakieś drobne fakty, cytaty wyrwane z kontekstu i dobitnie mówiąc - ochłapy. Myślałam, że przeczytanie prequelu, czyli Mechanicznego Anioła nieco zaspokoi mój głód, ale okazało się, że była to chwilowa ulga, ponieważ obie serie stały się moimi ulubionymi i na obie wyczekuję teraz w równym stopniu.
Miasto upadłych aniołów jest książką, można by pomyśleć, w której wszystko powoli się ustatkuje. Clary powróciła do Brooklynu, by rozpocząć szkolenie na Nocnego Łowcę. W przerwach między treningami mile spędza czas w towarzystwie Jace'a i oczywiście stara się pomagać Simonowi. Chodzący za Dnia, bo taki zyskał przydomek, jest przytłoczony swoją nową, wampirzą naturą. Okazuje się, że jest  rozpoznawalny w środowisku wampirów, mimo że stara się wieść normalne życie nastolatka. W końcu nie bez powodu zostaje przyprowadzony na spotkanie ze starożytną wręcz wampirzycą Camille. Co będzie katalizatorem przyszłych wydarzeń? Bardzo możliwe, że piekło upomni się o ofiarę. 
Pośród wszystkich części Darów Anioła, które wyszły do tej pory, właśnie ta wzbudziła we mnie najwięcej takich uczuć jak żal, strach, smutek czy bezsilność. Autorka wystawia czytelnika na ogromną próbę, nieustannie mamy ochotę spojrzeć na ostatnie zdanie, połykamy strona za stroną, by tylko nasycić swoją ciekawość, a gdy w końcu dochodzimy do końca - chcemy rwać włosy z głowy. Jestem ogromnie szczęśliwa, że przygoda z Nocnymi Łowcami dalej trwa, ale sprawy przybrały niebezpieczny obrót. Czuje się, jakbym stąpała razem z bohaterami po kruchym lodzie, nawet do tej pory pamiętam tę atmosferę pełną bólu i oczekiwania, która wręcz emanuje z każdej strony.  

"A może po prostu jest tak, że świat tak łatwo niszczy piękne istoty"

Cassandra wykorzystuje swój charakterystyczny styl pisania, pełny dynamizmu, błyskotliwości i swego rodzaju 'iskry' również w tej części, co nie przestanie mnie fascynować. Przeskakuje między scenami z gracją, nawarstwia problemy, przedstawia nam przeróżne teorie, by stopniowo podgrzewać akcję i doprowadzić do wybuchu. Co w tym czasie robimy my, czytelnicy? My spijamy każde słowo, nie czując nawet zmęczenia. 

"Zrobiłabyś wszystko, żeby go urwatować? Bez względu na koszty, bez względu na dług wobec nieba czy piekła, prawda?"

Pamiętam, że jeszcze długo przed wydaniem Miasta upadłych aniołów pojawiła się pewna plotka - ta część miała być całkowicie poświęcona Simonowi i pisana wyłącznie z jego perspektywy. Oczywiście Cassie zdementowała plotki, ale przyznać muszę, że w tej części fanki Simona faktycznie powinny być zadowolone, ponieważ awansował prawie do rangi postaci pierwszoplanowej. Autorka pisze o nim dużo i często, czego ja akurat nie zniosłabym zbyt długo, gdyby zaraz obok nie stąpali Jace, Clary czy ktokolwiek inny. 
Autorka mieszała przeciwstawne uczucia w sposób godny pozazdroszczenia. Nieustannie łączyła i stawiała obok siebie takie uczucia jak nadzieja i ból, wiara i wątpliwość, czy strach i ufność,  zlewając je wszystkie w jedno. Dawkuje w idealnych proporcjach romans, opisy, energiczne sceny walk i wyznania bohaterów. Ogólem ta książka to jeden, wielki zbiór momentów, do których mogłabym wracać bez ustanku.

"Zawsze uważał, że ludzie są piękniejsi niż inne istoty zyjące na ziemi. Ale to właśnie śmiertelność czyniła ich takimi. Byli jak płomienie, które migocząc, płoną jaśniej"

Mogłabym pisać peany na cześć Cassandry Clare, tą książką zdecydowanie udowadnia, że każdy superlatyw i te wszystkie pochwały, które wymieniłam, są jak najbardziej zasłużone. Uwielbiam uzależniające właściwości jej książek, ona stworzyła coś więcej niż historię, coś więcej niż bohaterów 'książkowych', ona sprawa, że to wszystko wydaje się realne, potrafi zaangażować mnie w historię tak, bym myślała o niej długo po zakończeniu i z bólem wyczekiwała kolejnej części. Daję najwyższą ocenę i z czystym sumieniem napiszę, że absolutnie przywiązałam się do tej serii, a ponad rok oczekiwania uważam za wynagrodzony. Po prostu idealna, jedyne wady występujące w tej książce są powodem wydawnictwa - nawet już nie będę zbytnio rozpisywać się na temat okładki  i odmianie imienia "Jace", bo w tej sprawie chyba już wszystko zostało napisane i  wydawnictwo  nie ma zamiaru zrobić nic, przynajmniej jeśli chodzi o okładkę.

Ocena: 6/6 majstersztyk 

"City of Fallen Angels" - Cassandra Clare; Wydawnictwo MAG 2011, 433 strony; literatura amerykańska, przekład - Anna Reszka, tom IV cyklu Dary Anioła/The Mortal Instruments
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...