sobota, 2 października 2010

Wezwanie/The Summoning - Kelley Armstrong


Ocena: 2,5/6 poniżej oczekiwań

Wezwanie czytałam od samego rana - koniecznie chciałam dokończyć ją dzisiaj i mieć z głowy, ponieważ następny tydzień zawalony do granic zdrowego rozsądku testami nie będzie chyba zbytnio milusim czasem na czytanie czegokolwiek, chyba, że lektur, a w tym miejscu należy dodać, że nie przepadam za narzuconymi książkami i z reguły czyta mi się je niezwykle opornie, ale ... No dobrze, przechodzimy do pani Kelley Armstrong. 

Grzecznie napiszę, o czym jest książka, ale bezczelnie posłużę się opisem, BO wiem sama po sobie, że jak ktoś o tej książce wcześniej nie słyszał, to recenzji czytał raczej nie będzie, chyba że w drobnych wyjątkach, jedziemy: 
Chloe Saunders prowadzi z pozoru normalne życie nastolatki…
Do czasu. Bo od teraz widzi zmarłych. Tak, tak jak w filmach. Piętnastoletnia Chloe pragnie tylko nie mieć kłopotów w szkole i może jeszcze zwrócić na siebie uwagę jakiegoś chłopaka. I rzeczywiście udaje jej się ściągnąć na siebie uwagę, ponieważ jednak dzieje się to za sprawą bardzo natarczywego ducha, więc i efekty są inne od zamierzonych. Chloe zostaje skierowana do Lyle House, ośrodka dla „trudnych” nastolatków. Na początku gotowa jest posłusznie poddać się rygorom, kiedy jednak znika jej sąsiadka z pokoju, która wcześniej wyznała, że ma kontakt z poltergeistem, a pozostali pacjenci zachowują się co najmniej dziwnie, Chloe rozpoczyna prywatne śledztwo.


Połowę książki czytałam, bo czytałam, zero wypieków na twarzy, zero jakiegokolwiek wewnętrznego gorąca/impulsu zmuszającego mnie do tego, by czytać, czytać, czytać, czytać koniecznie czytać dalej.  Rzeczą, która najbardziej mnie drażniła, to młodzieżowy język, ciągłe powtarzanie słów typu 'cool/spoko/schizol/schiz' a przede wszystkim tego delikatnie mówiąc, wkurzającego COOL doprowadzały mnie do stwierdzenia - "Natalia, sorry, ale jesteś już chyba za stara na takie książki". Nie oczekiwałam od razu, żeby cytowali mi Szekspira, ale powinna być jakaś równowaga, nie uważacie? Chodzą zombie? Jakieś szmery tajemnicze i enigmatyczne, metaliczne dźwięki? To kolega powinien powiedzieć "Chloe,wyjdziemy z tego, zobaczysz" zamiast tego kolega mówi 'Chloe, wszystko jest SPOKO" albo "Czy ta twoja moc nie jest mega cool?" 
Sama główna bohaterka była dla mnie arcynudną dziewczynką, bez charakteru, zlewającą się z tłumem 'szkolnego stada baranów' jak oni idą w lewo, ona też, jeśli w prawo, ona także - nuda, brak jakichkolwiek ciekawych przebłysków. Wiecznie czegoś nie wie, wiecznie się nie orientuje w sprawach, w których taki szary człowieczek jak ja zorientował by się od razu, wiecznie nie domyśla się czegoś, co lata jej, że tak powiem, koło nosa. 
Nazrzędziła się, nazrzędziła, mimo to przeczytam kolejną część, przewiduję, że będzie 100 razy ciekawsza. Te wszystkie mankamenty da się przeboleć, kiedy zaintrygowały mnie moce Chloe, sposób, w jaki ona się z tym upora, może dojrzeje wewnętrznie? Zorientujemy się co i jak w sprawie Rae?

Ocena w skrócie: Wezwanie skrytykowałabym jeszcze ostrzej, ale zakończenie tego tomu daje mi nadzieję na to, że następna część będzie miała to coś, czego potrzeba. W książce na pewno jest wiele mhrocznych momentów, wszystko zależy tylko od tego, jak je odbierzecie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...