wtorek, 31 sierpnia 2010

Coś o książkach i+ troche mojego użalania się nad sobą

Byłam ostatnio na polowaniu :D Lubię oglądać takie stosiki/półeczki, więc dodam trochę od siebie.
Większość z tego jest Wam pewnie znana, więc nie będę zbytnio opisywać zdjęć, można je przecież powiększyć :) Jak właśnie patrzę na ten stosik, to zdaję sobie sprawę,jakie mam i miałam zaległości w książkach... Kurde, co ja robiłam przez te wakacje? Dzisiaj udało mi się skończyć Mroczny sekret, ale co będę czytać obecnie? Nie mam żywego pojęcia! Teraz zacznę swoje tytułowe marudzenie - idę do nowej szkoły, chcę iść w sukience, ale pogoda wyraźnie mi tego odradza, stukając kroplami o okno. Pamiętam, jak mówiłam jakoś w czerwcu do koleżanki 'Te wakacje miną szybko, mówię ci, szybciej niż tamte', znowu zacznie się modlenie nad plecakiem. Bardzo chcę w tym roku szkolnym się 'wziąć za siebie' może pan Bóg nie odebrał mi jeszcze rozumu i coś z tego wyjdzie :p Życzcie mi powodzenia, bo się przyda! :D I wam przy okazji też życzę.  
Sądzę, że teraz po przeczytaniu czegoś będę dawała po prostu krótsze opinie na lubimyczytać i nakanapie,ale zobaczę jak to będzie. Na koniec wstawiam moją kolekcję figurek. Rok temu wyniuchałam taki fajny sklep w Zakopanym, więc teraz mam taką mini-galerię :D
Nie zrobiłam zdjęcia wszystkim figurkom, ale zawsze coś jest :D W tle jest mój kochany tukan, syrena z Kopenhagi i kawałek mojego focisza, miałam wtedy ok. 6/7 lat, może mniej? Na pewno nie więcej.
TRZYMCIE SIE!

sobota, 21 sierpnia 2010

19. Wampy/Vamps-Nancy A.Collins


Ocena: 4,5/6 dobra

Jest to jedna z nowości w księgarniach, ale temat już wszystkim znajomy, czyli wampiry. Przyzwyczaiłam się do nich i uważam, że takie książki są raczej nieszkodliwe - nie trzeba od razu ich palić, dlatego, że są w nich wampiry.  
Z początku Nancy przenosi nas w świat nowojorskiej elity wampirów. Poznajemy Lilith Todd, rozpieszczoną piękność, nieprzyzwoicie bogatą, która dokładnie wie, czego chce o życia - ożenić się z ukochanym chłopakiem, Jules'em de Laval'em, których ślub został zaaranżowały już dawno temu, bawić się, szaleć, nieustannie być na szczycie pośród uczennic z Bathory Academy i ogólnie tego, by ten bajkowy żywot trwał jak najdłużej. Ale jest jeszcze jedna ważna, chyba najważniejsza sprawa, Lilith i towarzystwo, które nazywa 'przyjaciółmi' pochodzą z tzw. Starej Krwi i pomimo tego, że wszystkie kłótnie zaczynają się wraz z pojawieniem Cally Monture, właśnie ten fakt będzie napędzał dalsze spory.  
Wampiry ubierające się u Gucciego,Prady, czy innych markowych firm? Pijące naszprycowaną alkoholem krew w szklankach? Piękne, majętne, groźne i zawsze skore do imprezowania? Wszystko to spotkacie w Wampach, a ja szczerze powiem, że podoba mi się taka 'wizja', bo właśnie w ten sposób wyobrażam sobie wampiry. Może was to z początku drażnić, ale im jesteście dalej, tym lepiej potraficie zaakceptować i zrozumieć jedną z ważniejszych postaci - Lilith. LILITH jest próżna i jak sama przyznaje, bez pochlebstw swoich 'najlepszych przyjaciół' jest nikim, nagle znika cały rezon i nie ma się czemu dziwić, tak została wychowana, do tego została przyzwyczajona, w pewnym sensie jest mi jej żal, wielkiej Lilith Todd, która nie dałaby rady bez szofera czy garderobianej, której światopogląd jest zatrważająco prymitywny, pustej jak talerz przed obiadem.A dlaczego 'przyjaciół' piszę w cudzysłowie? Nancy A.Collins dobrze to przedstawiła - Lilith jest rekinem, a oni to małe rybki, żywiące się okruchami z jej pożywienia i czekające tylko na to, aż którejś trafi się większy. Rozmawiają między sobą tylko i wyłącznie na 'neutralne tematy' bo jak coś nie spodoba się Lilith, to zostajesz wyłączony z grupy, wystawiając się tym samym na pośmiewisko. Tak właśnie wygląda przyjaźń naszej cudownej wampirzycy.
A później pojawia się Cally, z którą chyba nie będziecie mieli większych problemów... :)
Na koniec powiem, że podoba mi się pomysł wykreowany przez autorkę, historia wampirów, ich tradycje, wszystkie nazwy (typu Stara Krew,nówka,skryba) powodują coś na kształt 'tajemniczości' - zdajemy sobie sprawę, że to łaknące krwi towarzystwo jest niedostępne, hermetyczne wręcz dla śmiertelnika i pewne kwestie nigdy nie zostaną zrozumiałe przez nas, ludzi.
Opinia w skrócie: Jeśli liczycie na coś NIESAMOWICIE nowego, to się przeliczycie. Spokojnie dałabym 5/6, ale Lilith momentami przerażała mnie swoim zachowaniem, tak samo jak otaczająca ją, sztuczna do bólu ekipa. No i książka skończyła się jakby w połowie, tyle spraw zostało pod znakiem zapytania, a tutaj już ostatnia strona... Zobaczymy, co będzie w następnej części. Tak czy inaczej, polecam wszystkim, którzy tolerują wampirze historie :) Mnie czytało się naprawdę świetnie, pomijając wszystkie wady. 

PS. Jeśli wyłapiecie te ważniejsze błędy, to powiadomcie mnie w komentarzach :)

niedziela, 15 sierpnia 2010

Wielki powrót, czyli trochę o książkach i wrażeniach z wakacji

Witam szanowne towarzystwo z powrotem! Spędziłam miłe 2 tygodnie w Kościelisku, narobiłam fotek, więc jak kogoś interesuje, to reszta poniżej :)) Opiszę wszystko trochę szczegółowo, bo sama chcę sobie to wszystko poukładać, a na blogu jakoś mi lepiej idzie (mam nadzieję, że rozumiecie)
Wyprawa pierwsza. Cel- Grześ w Tartach Zachodnich (swoją drogą, są one o wiele bardziej zielone niż Tatry Wysokie, w wysokich dominuje granit) którego szczyt wygląda dokładnie tak:
Z Siwej Polany do schroniska w Dolinie Chochołowskiej idzie się 2 godziny, a ze schroniska na Grzesia półtorej godziny, schodziliśmy tak samo. Nie była to zbyt długa wycieczka, dlatego że traktowaliśmy ją trochę jako rozgrzewkę.
Druga wyprawa odbyła się do Doliny Kościeliskiej. Równie krótka, ze względu na niepewną pogodę. Ale w drodze do schroniska jest dużo ścieżek urozmaicających drogę, my wybraliśmy tę na Jaskinię Raptawicką i Mylną, gdzie idzie się kawałeczek po łańcuchach. A potem jeszcze na Jezioro Smerczyńskie. Cóż wejście do Mylnej jest takie:

Ogółem mówiąc można ją zobaczyć, ale nie żeby się od razu zabijać, szału nie było. Jaskinia Raptawicka jest nieco wyżej, ale tam się nie wspinaliśmy, bo wepchała się wycieczka :|
A teraz powiem Wam coś. Kiedy byłam mała, lubiłam przeglądać taką starą książkę o Tatrach, tam pojawiło się zdjęcie szarotki alpejskiej i od tamtego momentu, jako osoba kochająca kwiatuszki do dziś, zapragnęłam ją zobaczyć. Jest to gatunek objęty ścisłą ochroną, a mój dziadek widział ją tylko raz w życiu w drodze na Kasprowy Wierch. To teraz do rzeczy, właśnie przed Jasknią Raptawicką udało mi się zobaczyć szarotkę! To znaczy właśnie nie jestem tego pewna... dziadek nazwał ją 'bardzo dobrą podróbką', a ja nie chcę w to uwierzyć :( Może akurat na blogu znajdzie się jakiś znawca-florysta-biolog czy cokolwiek :D ? Oto ona:
Potem przyszedł czas na najtrudniejszą wyprawę - na Wołowiec. Wierzcie mi, miałam taki moment, kiedy dosłownie chciało mi się płakać.
Czerwona kropka: Wołowiec (czemu jest taki spłaszczony na zdjęciu !?)
Pomarańczowy krzyżyk: Przełęcz, z której idzie się na Wołowiec
Fioletowa strzałka: W tym kierunku szliśmy na przełęcz, z dołu, czyli z Doliny Chochołowskiej Wyżniej, której przebycie zajmuje ponad 3 godziny. Cyknęłam najtrudniejszy jej odcinek, czyli tuż przed samą przełęczą. Jest trochę ucięty, bo droga biegła trawersem.
Niebieska kropka: Rakoń, czyli tą drogą szliśmy z powrotem.Reszta niebieskich i czarnych strzałek to właśnie ta droga w kierunku Grzesia, skąd idzie się do Doliny Chochołowskiej.Było trudno, ale z pewnością się opłacało - zobaczyłam świstaka! Chyba każdy go zna :D Śliczne są te stworzonka, do tej pory mogłam je zobaczyć tylko na krupówkach, czy pocztówkach. A tu proszę. Były nawet dwa, ale zdjęcie lekko się zamazało, to daję to najwyraźniejsze.
Ostatnia podróż: Szpiglasowy Wierch od strony Morskiego Oka. Wietrzysko było straszne. Momentami musiałam się trzymać skały.
Mniej więcej w środku kadru znajduję się Szpiglasowa Przełęcz, widać też właśnie kawałek drogi. Z przełęczy schodzi się na dół łańcuchami do Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie znowu widziałam świstaka! :D Ze zdjęciami dam sobie spokój już, ale było zielono, ciekawie i fajnie :)))

A teraz coś o książkach!
Przeczytałam GONE - pomysł fenomenalny, postacie świetne (Uwielbiam Lanę!!! Do Astrid dłuugo się musiałam przyzwyczajać) Dałabym ocenę 6/6, ale nie dam. Koniec trochę mnie zawiódł, z tym chłopakiem powinien sobie już autor dać spokój.
Mam nadzieję, że GONE nie zleci po linii pochyłej na samo dno, w końcu ma być 7 części, a ja boję się, że Michael Grant będzie po prostu na siłę przedłużał.Poza tym mam zastrzeżenia do dialogów między bohaterami, niekiedy rozmawiali ze sobą jak zupełnie starsi ludzie, nie spodziewałam się od razu jakiś wiązanek, przekleństw i wiem, musieli dojrzeć przez zaistniała sytuację, ale to nie znaczy, że od razu pozjadali słowniki. Według mnie 14,15 latkowie i tak dalej nie używają takich słów rozmawiając między sobą, ale to już każdy rozważy inaczej.
Podsumowując, GONE zapowiada się cudownie - oczekuję wiele :)

Przeczytałam Tysiąc wspaniałych słońc - omal się nie popłakałam. Była to wspaniała lekcja historii Afganistanu, a także dwóch kobiet - Mariam i Lajli. Nie zawiedziecie się, nie możecie! Całkowicie zgadzam się z opinią z tyłu okładki "Niezwykle wzruszająca historia spisana przepiękną prozą" DOKŁADNIE. Przeżywałam wszystko razem z bohaterkami, kibicowałam im, cieszyłam się ich sukcesami. A kiedy Mariam pod koniec... a zresztą, przeczytajcie sami! Wtedy czułam się (korzystając z fragmentu Tysiąca słońc) jakby mi ktoś nadepnął na serce. Polecam bardzo, bardzo, bardzo.

Mroku Tima Lebbona nie zdążyłam przeczytać, ale kupiłam za to w księgarni, do której jeżdżę od lat "Wrócę do ciebie" Guillaume'a Musso. Nawet się nie spodziewałam, że tak szybko zacznę spotkanie z tym autorem :) Co o nim sądzicie? I o reszcie jego książek? Chciałam kupić jeszcze "Ponieważ cię kocham" ale wzięłam z hotelu za mało kasy.
Zrobię dziś albo jutro wielki obchód po blogach, więc spodziewajcie się komentarzy w starych postach :)
A za błędy przepraszam! 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...